wtorek, 8 września 2015

Franciszek: Niech każda parafia, każdy klasztor i każde sanktuarium przyjmą uchodźców. Po jednej rodzinie


Papież Franciszek zaapelował do wszystkich parafii, wspólnot religijnych, klasztorów i sanktuariów w całej Europie o przyjęcie uchodźców. Podczas spotkania z wiernymi na modlitwie Anioł Pański ogłosił, że uchodźcy zostaną też przyjęci w Watykanie.

Zwracając się do wiernych zebranych na placu Świętego Piotra papież powiedział: - W obliczu tragedii dziesiątek tysięcy uchodźców, którzy uciekają przed śmiercią z powodu wojny i głodu i znajdują się w marszu ku nadziei na życie, Ewangelia wzywa nas, byśmy byli bliźnimi najmniejszych i opuszczonych, byśmy dali im konkretną nadzieję, a nie mówili tylko: Odwagi, cierpliwości!.
- Nadzieja jest waleczna, z wytrwałością tego, kto zmierza do pewnego celu - dodał.

Apel do parafii i klasztorów

Franciszek podkreślił: - Dlatego w związku ze zbliżaniem się Jubileuszu Miłosierdzia kieruję apel do parafii, wspólnot zakonnych, do klasztorów i sanktuariów w całej Europie o konkretne wyrażenie Ewangelii i przyjęcie po jednej rodzinie uchodźców.
- To konkretny gest w ramach przygotowań do Roku Świętego - wyjaśnił papież nawiązując do Roku Miłosierdzia, rozpoczynającego się 8 grudnia.
- Niech każda parafia, każda wspólnota zakonna, każdy klasztor, każde sanktuarium w Europie udzieli gościny jednej rodzinie poczynając od mojej diecezji rzymskiej - wezwał.
Franciszek oświadczył: - Zwracam się do moich braci biskupów Europy, ażeby w swoich diecezjach wspierali ten mój apel, przypominając, że miłosierdzie jest drugim imieniem miłości.
Przywołał słowa z Ewangelii świętego Mateusza: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
Papież ogłosił, że także dwie parafie w Watykanie przyjmą dwie rodziny uchodźców.

"Potrzeba uzdrowienia z egoizmu"

W rozważaniach poprzedzających niedzielną modlitwę Franciszek mówił o potrzebie "uzdrowienia" z egoizmu i zamknięcia: "Często jesteśmy zajęci sobą i zamknięci, tworzymy wiele niedostępnych i niegościnnych wysp".
- Nawet najbardziej elementarne relacje między ludźmi tworzą niekiedy sytuacje niezdolne do wzajemnego otwarcia się na siebie: zamknięta para, zamknięta rodzina, zamknięta parafia, zamknięta ojczyzna - stwierdził papież. Przypomniał: "to pochodzi nie od Boga, ale od nas, to jest nasz grzech".
Źródło TVP24 6.09.2015

Polecam także:

BABCIA FRANCISZKA. Historia niezłomnej kobiety, która wychowała papieża.

środa, 5 sierpnia 2015

Modliłem się o zdrowie dla mojej chorej na raka żony". Pomógł bł. ks. Jerzy Popiełuszko 

przedruk/ WP Kobieta / 04.08.2015




Modlitwa do ks. Jerzego Popiełuszki uzdrowiła chorą na raka kobietę. Tuż przed operacją zmiany nowotworowe zniknęły. Historię Marzeny Skorek spisał i zawiózł do sanktuarium bł. ks. Jerzego na Żoliborzu w Warszawie jej mąż. To już kolejne potwierdzane ozdrowienie za przyczyną księdza.
Marzena Skorek jest białostoczanką, ale od lat wraz z mężem mieszka w Kanadzie. Kobieta jest bardzo schorowana. Cierpi na cukrzycę, niewydolność nerek. Przeszła dializy, udar mózgu, paraliż lewej części ciała, przeszczep nerki, a także utratę i odzyskanie wzroku. W czerwcu lekarze ze Szpitala Royal Victoria w Montrealu. stwierdzili u niej nowotwór. Na sercu kobiety ujawnili guzy, tzw. śluzaki i w trybie pilnym skierowali ją na operację. 
- Marzena była szykowana do zabiegu na otwartym sercu - opisuje jej mąż. - To bardzo trudna            i niebezpieczna operacja. Bardzo się martwiliśmy, czy ją przeżyje.
Na początku lipca mąż Marzeny, Adam Skorek przyjechał do Białegostoku na pogrzeb znajomej. A ponieważ miał kilka godzin wolnych, wpadł też do Augustowa na festiwal pieśni maryjnych, organizowany przez jego znajomego Bogusława Falkowskiego.
Uczestniczył w nim także Józef Popiełuszko, brat ks. Jerzego, który rozdawał zgromadzonym obrazki z wizerunkiem błogosławionego. Wręczył jeden z nich mężowi Marzeny i obiecał, że pomodli się w intencji chorej do relikwii brata, które przechowuje w swoim domu.
Dzień przed planowaną na 14 lipca operacją amerykańscy lekarze wykonali szereg badań, aby sprawdzić, czy stan zdrowia chorej pozwala na zabieg i stwierdzili, że kobieta nie ma żadnych guzów. Została wypisana ze szpitala.

Adam Skorek umieścił na profilu społecznościowym zdjęcie uśmiechniętej żony, której na pamiątkę pobytu w szpitalu pozostały tylko opaski. - Był nowotwór na sercu i nowotworu nie ma! Prosiliśmy o pomoc bł. ks. Jerzego Popiełuszkę - napisał Adam Skorek na Facebooku.
Bogusław Falkowski spisał historię pani Marzeny i zawiózł dokument do sanktuarium bł. ks. Jerzego na Żoliborzu w Warszawie.
- To już kolejne uzdrowienie za przyczyną księdza - przypomina Józef Popiełuszko na łamach "Kuriera Porannego". Trzy lata temu o cudzie mówiono we Francji. Tam do zdrowia powrócił mężczyzna, także z chorobą nowotworową. Krewni ks. Jerzego spotkali się z nim jesienią minionego roku w Warszawie.
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2012 roku w szpitalu w Creteil, dokąd udał się ksiądz o imieniu Jean, by udzielić sakramentów 56-letniemu mężczyźnie w ostatnim stadium rzadkiej odmiany raka krwi.
Francuski kapłan powrócił właśnie z pielgrzymki do Polski, gdzie wędrował śladami księdza Popiełuszki. Przy okazji odkrył, że urodził się tego samego dnia, co kapelan Solidarności - 14 września 1947 roku. Ksiądz Jean odmówił modlitwę do polskiego błogosławionego, prosząc o uzdrowienie chorego, a przy jego łóżku zostawił obrazek z portretem księdza Jerzego. Wkrótce potem chory o imieniu Marc obudził się ze śpiączki. Lekarze stwierdzili jego nagłe, niewytłumaczalne uzdrowienie.

Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko

wtorek, 4 sierpnia 2015


Marek Kamiński dotarł do Santiago de Compostela

2015-07-13 12:53

jrst / Gdańsk / KAI

Znany podróżnik i zdobywca dwóch biegunów, zdobył trzeci, tym razem duchowy biegun. Ten, który sam sobie wytyczył. W połowie marca wyruszył z Kaliningradu szlakiem Świętego Jakuba do Santiago de Compostela. Ta wyjątkowa pielgrzymka prowadziła przez Obwód Kaliningradzki, Polskę, Niemcy, Belgię, Francję aż do Hiszpanii. Liczącą cztery tysiące kilometrów trasę Marek Kamiński pokonał pieszo - tak jak miliony pątników, którzy od stuleci kierują swe kroki do Katedry świętego Jakuba i tamtejszego sanktuarium.

Marek Kamiński (z lewej) i osoby towarzyszące

"Moja wiara jest drogą" - mówi Marek Kamiński. W każdym napotkanym człowieku chcę widzieć Pana Boga. Podczas drogi ludzie mówili mi o sobie, o swoich biegunach. Byli też tacy, którzy prosili o modlitwę w ich intencji. Ofiarowali również swoje duchowe wsparcie. W ostatnim odcinku gdańskiemu podróżnikowi towarzyszył Jasiek Mela. Niepełnosprawny chłopak zdobywał już ze słynnym polarnikiem bieguny. W 1996 roku Marek Kamiński założył fundację, która pomaga chorym dzieciom - takim jak Jasiek Mela - pokonywać bariery, spełniać marzenia i zdobywać własne, życiowe bieguny. Każdego dnia w sposób wirtualny Markowi Kamińskiemu towarzyszyło kilka tysięcy osób, które śledziły każdy odcinek trasy na Facebooku. "Dwa poprzednie bieguny dały mi dużo, przyszły w dobrym momencie życia. Ale teraz, na tym trzecim, duchowym, w końcu spotykam ludzi. Nigdy nie poznałem ich aż tylu, z tak różnych stron" - zapisał pod datą 7 lipca. Ci, którzy przeszli choćby fragment szlakiem jakubowym mówią, że to przede wszystkim pielgrzymka w głąb siebie, w głąb własnej duszy. To pokonywanie własnych słabości i czas na rozmowę. Rozmowę z obcymi, napotkanymi po drodze ludźmi, rozmowę z Bogiem, i wreszcie - rozmowę z samym sobą.
Przdruk z Niedzieli
Koniecznie obejrzyj i przeczytaj

Czy zagrażają nam terroryści?

DODANE 2015-07-30 00:15
Mariusz Majewski
Czy przyjmując uchodźców z Bliskiego Wschodu czy Afryki Północnej, nie wpuścimy do naszego kraju dżihadystów? O faktach i mitach z tym związanych mówi GN płk Zbigniew Muszyński, szef Centrum Antyterrorystycznego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Czy zagrażają nam terroryści? TOMASZ GZELL /PAPPłk Zbigniew Muszyński, szef Centrum Antyterrorystycznego Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Co miesiąc odbywa się spotkanie Międzyresortowego Zespołu ds. Zagrożeń Terrorystycznych. W jego skład wchodzą m.in. urzędnicy z różnych ministerstw, a także szefowie służb od ABW i Agencji Wywiadu przez Policję, Straż Pożarną, Straż Graniczną do Generalnego Inspektora Kontroli Skarbowej oraz Służby Celnej. Zespół ma zapewniać skuteczne współdziałanie administracji rządowej w zakresie rozpoznawania, przeciwdziałania i zwalczania terroryzmu. Jego członkowie rekomendują, jaki powinien obowiązywać w Polsce stopień zagrożenia terrorystycznego. W 2014 roku i dotychczas w roku bieżącym utrzymuje się najniższy poziom, czyli podstawowy.
Czujność bez paniki
– Dla naszego dobra trzeba zakładać, że państwa wchodzące w skład koalicji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu stają się wrogiem tego tworu i jego bojowników. Ale nie szukajmy na siłę terrorystów tam, gdzie prawdopodobieństwo ich znalezienia jest niewielkie. Po to mamy służby, aby takie sytuacje monitorowały i we współpracy z zagranicznymi odpowiednikami przeciwdziałały zagrożeniom – tłumaczy płk Muszyński. Podkreśla, że kierowana przez niego instytucja pracuje 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Cały czas bowiem spływają różne informacje, które trzeba analizować i osadzać we właściwym kontekście. – Przypomina to trochę układanie puzzli. Im więcej mamy dopasowanych elementów, tym lepiej widać całość i trafniej można oceniać stopień zagrożenia – wyjaśnia obrazowo.
Więcej w wydaniu papierowym GN
Przeczyaj także

NIEWIERNA - Reyes Monforte


Nowicka dostała pieniądze od Planned Parenthood

DODANE 2015-08-04 07:30
telewizjarepublika.pl
Wicemarszałek Sejmu współpracuje ze skompromitowaną organizacją.
Nowicka dostała pieniądze od Planned Parenthood JAKUB SZYMCZUK /FOTO GOŚĆWanda Nowicka jest na liście płac przemysłu aborcyjnego
Wanda Nowicka dostała od amerykańskiego giganta aborcyjnego Planned Parenthood 430 tysięcy dolarów – poinformowała TV Republika.
Obecna wicemarszałek Sejmu od 1992 roku angażowała się w działalność proaborcyjnej Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i była jej przewodniczącą. Do „Federy” należy także Towarzystwo Rozwoju Rodziny. Jak informuje TV Republika, w latach 2001-2008 największa amerykańska organizacja aborcyjna Planned Parenthood przekazała Towarzystwu około 430 tys. dolarów.
Sprawa powiązań Nowickiej i jej organizacji z „aborcyjnymi” pieniędzmi ujrzała światło dzienne w związku z procesem, który ona sama wytoczyła w 2009 roku Joannie Najfeld za słowa: „Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu”.
Sąd w dwóch instancjach orzekł, że Joanna Najfeld miała rację i można mówić, iż Wanda Nowicka jest na liście płac przemysłu aborcyjnego.
Dziś na światło dzienne zaczynają wychodzić przestępcze praktyki Planned Parenthood polegające na handlu organami dzieci, które zostały przez tę organizację zabite, czego nie wolno robić nawet w USA. Wanda Nowicka na stronie internetowej chwali się współpracą z Planned Parenthood.

Przedruk ze strony Gościa Niedzielnego 
Przeczytaj także

Faktura na zabijanie. Współczesny przemysł śmierci - Tomasz Terlikowski


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Pokusa niedoceniania i przeceniania Szatana
Przewodnik Katolicki


Duchowość Szatan, Piekło Sens życia

C.S. Lewis mawiał, że ludzie wierzą w diabła albo zbyt słabo, albo zbyt gorliwie. W jednym i drugim przypadku wręczają mu darmowy bilet wstępu do swojego życia.

To dla niego luksusowa sytuacja: i wtedy, kiedy wkładamy go między bajki, trywializując jego rzeczywiste istnienie i wtedy, kiedy demonizujemy rzeczywistość, przypisując mu moc, której nie posiada. W pierwszym przypadku zostawiamy mu wolne pole działania, ponieważ nie traktujemy go poważnie, bawimy się nim, zachowujemy się jakby „w realu” nie istniał. Podczas, gdy my bawimy się „diabełkiem”, albo „w diabełka”, on zajmuje się nami bardzo poważnie. W drugim przypadku ulegamy paraliżującemu lękowi, który nam wmawia, że świat i moje życie są w jego łapach: raz nazywamy to determinizmem, innym razem fatalizmem, czarnym przeznaczeniem czy ślepym losem, jeszcze innym razem przypisujemy Złemu magiczną moc, albo widzimy go w każdym kącie, jakby był wszechobecnym sprawcą zła i jakbyśmy byli pod jego kontrolą. Oto jego drogi docierania do człowieka: przez kuszenie do obezwładniającego trywializowania jego istnienia, albo przez poddanie się paraliżującemu lękowi przed nim. Ktoś powie, że problem został nieco przerysowany. Ważne, aby w pamięci serca wyraziście wybrzmiała prawda, że Zły nie jest ani postacią fikcyjną, wymyśloną przez bajkopisarzy, z którą można się bawić bez konsekwencji, ani też wszechpotężnym władcą na jakiego siebie kreuje… i na jakiego kreują go często ludzie.

Złe produkty

Trzeba więc przede wszystkim stwierdzić, że Zły jest – że istnieje; trzeba także stwierdzić z wewnętrzną odwagą, że z perspektywy Bożej jest tylko przebiegłym tandeciarzem, który produkuje i sprzedaje złe produkty… w „błyszczących” opakowaniach. Między Bogiem Stwórcą i diabłem jest taka różnica, jak między doskonałością a tandetą, między prawdą a paskudną atrapą prawdy, między nieskończonym pięknem a obrzydliwym kiczem. Do nas należy wybór. Wybór między dobrem i złem, między pięknem i kiczem wydaje się oczywisty i prosty. W rzeczywistości tak nie jest, ponieważ żyjemy w świecie „pękniętym”, „zaburzonym” grzechem, w świecie, który nie jest krystalicznie czysty, ale wieloznaczny i mętny z powodu pierworodnego zakłamania. Zaś „w mętnej wodzie chętnie łowi Zły”. Owo pęknięcie, zaburzenie, mętność, nie przechodzą „gdzieś obok nas”, w „brzydkim świecie”, ale przechodzą przez sam środek naszej natury. Zły stara się pogłębiać to pęknięcie i zaburzenie, a jednocześnie zacierać jego granice, tak aby człowiek nie wiedząc kiedy, kierując się pozorem dobra, przekraczał granice w stronę zła. Wykorzystuje do tego własne „produkty” podane w pięknych opakowaniach, na których są napisy: „tolerancja”, „kompromis”, „agnostycyzm”, „wyrozumiałość”, „relatywizm”. Ostatnio pojawił się nowy napis w ładnym opakowaniu: „walka z przemocą”. Zły ma dzisiaj świetną prasę: z myślą o tych, którzy chcą go niedoceniać i o tych, którzy chcą go przeceniać. Potrzebujemy Bożego światła, ponieważ poza Bogiem wszystko jest dwuznaczne i nie zawsze od razu jesteśmy w stanie rozeznać co pochodzi od dobrego, a co od złego ducha. Sami z siebie nie jesteśmy w stanie tego dokonać. Dlatego, aby dobrze rozeznawać, potrzebujemy Bożego słowa i przebywania w obecności Boga. Chrześcijańskie rozeznawanie nie polega najpierw na skrupulatnym śledzeniu zagrożeń (czego bardzo życzyłby sobie demon), ale na miłosnym wsłuchiwaniu się w słowo Boga i adorowaniu Jego piękna.

Odwrócenie od miłości

Lucyfer stał się upadłym aniołem, kiedy przestał adorować Boga, a zaczął adorować siebie. Kto odwraca się do Boga plecami i gapi się jedynie w siebie, ten odcina się od źródła miłości, piękna i światła. Pozbawiając się miłości, wpada w bezsens; pozbawiając się piękna, skazuje się na życie w kiczowatej masce – atrapie; pozbawiając się światła, skazuje się na ciemności. Tak upadł Lucyfer: z anioła światłości stał się istotą rozpaczy, kiczem anioła, aniołem ciemności. Do swojej ciemnej nory, obklejonej reklamami tandetnych produktów próbuje wciągnąć i nas. Liczy na to, że albo go nie docenimy (potraktujemy niepoważnie) albo przecenimy (potraktujemy jak wszechmocnego władcę).

Obserwujemy dzisiaj pewną tendencję do przeakcentowanego zajmowania się zagrożeniami. Zagrożeniami zajmować się trzeba, można jednak stracić „rachubę”, gdy zajmując się zagrożeniami przestajemy zajmować się Bogiem, to znaczy, gdy niechcąco w naszej modlitwie, konferencjach, rozważaniach, katechezach, artykułach, zamiast stawiać w centrum Boga, moc i piękno Jego Ewangelii, w imię troski o człowieka stawiamy w centrum przestrzeganie przed zagrożeniami. Powstaje niezamierzony efekt wahadła: z jednej strony zabawy z diabłem i reklamy pod tytułem „warte grzechu”, a z drugiej strony demonizowanie rzeczywistości. Zły gra nam w ten sposób na nosie: próbuje ośmieszyć i wykpić walkę z nim, sfrustrować i zniesmaczyć, albo przerazić opinię ciągłym mówieniem o diable. Jednocześnie jest cały czas w centrum.

Mądrze rozeznawać

Dlatego w imię zachowania równowagi w chrześcijańskim podejściu do sprawcy Zła, musimy zwrócić uwagę na kilka wskaźników duchowego rozeznawania w obliczu walki ze Złym. Po pierwsze, demon i zagrożenia zła nie są centrum chrześcijańskiego przesłania. Centrum jest Dobra Nowina, a jej sercem jest miłość Ojca, o którym Jezus mówi od pierwszej do ostatniej stronicy Ewangelii. Pedagogia Jezusa jest jasna. Wystarczy czytać z uwagą Ewangelię. Jezus we wszystkim, co mówi, prowadzi do Ojca. Na Jego drodze pojawiają się złe duchy: wyją w synagodze, w tłumie, który naucza, krzyczą na Niego, On natomiast każe im milczeć, wyrzuca je i zajmuje się konsekwentnie głoszeniem Królestwa Ojca. Także wtedy, gdy na pustyni jest bezpośrednio atakowany przez diabła, cały czas odwołuje się do Bożego słowa i Ojca. Nie ignoruje zła, ale nie pozwala Złemu zajmować „środka pola” przez jego sprytne i przebiegłe skupianie uwagi na nim. Nie! Sercem przepowiadania Jezusa jest Ojciec, i dom Ojca, w którym jest mieszkań wiele – dla każdego z nas. W centrum jest Ojciec i radość z Królestwa Ojca. „To wam powiedziałem – zwróci się przed męką do smutnych i zalęknionych uczniów – aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 11). Życie chrześcijańskie to coś znacznie więcej niż skupianie się na walce ze Złym, coś więcej niż samo wyrywanie chwastu. „Chcesz, abyśmy poszli wyrwać chwast…” – wołają do gospodarza przerażeni widokiem chwastu robotnicy. A On odpowiada: „Nie!”, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy” (por. Mt 13, 28–29). Innymi słowy: „Zajmij się pszenicą!”. Oto pedagogia Jezusa: dbaj o pszenicę, pielęgnuj ją. Im więcej miejsca zajmie w twoim życiu pszenica, tym mniej miejsca będzie dla chwastu. Natomiast jeśli zajmiesz się li tylko wyrywaniem chwastu, możesz swoim zniecierpliwieniem, przerażeniem, złością, przemocą, zagłuszyć pszenicę. Powtórzmy: chrześcijaństwo to coś znacznie więcej niż przestrzeganie przed zagrożeniami, coś więcej niż tylko wyrywanie chwastu – to głoszenie słowem i życiem Królestwa Miłości.

Po drugie, Jezus nie przemilcza prawdy o Szatanie. Owszem, zwraca uwagę na Złego, na Jego przebiegłe działanie, przestrzega przed nim, ale ilekroć o nim mówi w centrum pozostaje Ojciec! Nikt ze słuchających Jezusa nie ma wątpliwości, że Ojciec jest sercem Jego nauki, że jest większy od Złego, że Jego miłosierdzie jest większe od największego grzechu, w który udaje się Złemu wciągnąć człowieka; Ojciec jest większy od perfidii i przebiegłości diabła. Kiedy Jezus naucza, nikt się nie „kurczy”, nie pogrąża w smutku, nie przeraża istnieniem Złego, bo blisko jest Ojciec i Jego otwarte ramiona. Żyjemy w świecie, który z jednej strony chce przemilczać istnienie Złego i grzechu, a drugiej strony klimat istniejącej w nim przemocy i lęku rodzi wrażenie, że ten świat „już taki będzie”, że nie ma siły na zło i że trzeba nieustannie o nim mówić, o złu i się nim zajmować. Tymczasem w świecie, nawet w tym zdruzgotanym przez grzech, panuje miłość Boża. Jezus powiedział to wyraźnie: „Ufajcie, Jam zwyciężył świat” (J 16, 33). Św. Jan Paweł II w adhortacji o zjednoczonej Europie, z całym realizmem opisuje „ciemne korytarze grzechu”, którymi przechodzi człowiek Europejczyk ulegający cichej apostazji, a jednocześnie na samym początku pisze, jakby zapalając główne światło, którego mamy się trzymać, a mianowicie, że zwycięstwo Chrystusa już jest przesądzone:  „Niezależnie od wszelkich pozorów i chociaż skutki tego nie są jeszcze widoczne, zwycięstwo Chrystusa już się dokonało i jest definitywne. Wynika stąd wskazanie, by na ludzkie dzieje patrzeć z głęboką ufnością, wypływającą z wiary w Zmartwychwstałego, który jest obecny i działa w historii” (Eccelsia in Europa nr 5). Z tą busolą prawdy chrześcijanin nigdy się nie powinien rozstawać. Dni Złego są policzone. Jego złość się nasila, bo wie, że jego czas jest coraz krótszy i że gdy jesteśmy zjednoczeni z Bogiem i On jest w centrum naszego życia, może tylko się srożyć, ranić, ale jest bezsilny. Jego manifestowanie się w świecie, które wydaje się nasilać, jest tak naprawdę oznaką jego słabości i bezradności, a nie mocy. Chce nas zastraszyć, ale jak mówi Paweł: „Jeśli Bóg z nami, którzy przeciwko nam” (Rz 8, 31)

I po trzecie, nie należy lekceważyć Złego, ubierając go w szaty bajek i rozrywki. On chętnie w takich kolorowych „szmatkach”  spaceruje między nami… i robi swoje. Żyjemy w świecie, który wręcz bawi się Złym, śpiewa o grzechu, a nawet chwali się grzechem. Próbuje się malować bajkowy i romantyczny obraz jego kiczowatego i pełnego zagrożeń świata zła. Kręci się filmy, seriale, w których człowiek z jednej strony czuje się odprężony i bezpiecznie, bo to tylko film, to tylko serial, a z drugiej strony silnie sympatyzuje, a nawet identyfikuje się ze złem ubranym w eleganckie ubranie pozornego dobra, i żywi w sercu jakiś ukryty podziw dla zła. Próbuje się nam przedstawiać zło, jako coś bardziej atrakcyjnego od dobra. „Grzechem tego świata – mawiał Pius XII – jest utrata poczucia grzechu”.

Potrzeba równowagi

Dbajmy o zachowanie chrześcijańskiej równowagi. Równowaga polega na stawianiu Boga w centrum i na wierze, że On jest większy od największego zła. Zły istnieje i chce nas wytrącić z Bożego świata, abyśmy zaczęli zajmować się jedynie nim albo klaskając mu jakby był klaunem, który zabawia nas na scenie naszego życia, albo wpędzając nas w fałszywe lękowe przekonanie, że on może wszystko, co mu się rzewnie podoba, a dobro jest wobec niego bezsilne. Jeden jest Bóg i nie ma innego! Tak rozpoczyna się Dekalog: „Jam jest Pan Bóg Twój”. Te słowa są wstępem do naszego życia duchowego. Dbajmy o ziarno Bożej pszenicy, które jest zasiane w nas i czeka na obfite plony. Jedynie pszenicą warto zajmować się całym sercem, całym umysłem i całą wolą. W niej jest ukryta Boża miłość.



ks. Krzysztof Wons SDS
Przewodnik Katolicki 9/2015

Polecane pozycje:

Zbaw nas ode Złego - Ralph Sarchie Lisa Collier Cool

Czy internet może porwać nasze dziecko?
Ks. Marek Dziewiecki


Z jednej strony dzięki internetowi dzieci moją łatwy dostęp do informacji. Mogą szybko i tanio porozumiewać się z ludźmi na całym świecie. Z drugiej strony w internecie mogą zetknąć się z treściami, które są szkodliwe i demoralizujące, np. z wulgaryzmami, przemocą czy pornografią. Poważnym zagrożeniem dla dzieci jest nawiązywanie kontaktów z nieznajomymi poprzez pocztę elektroniczną czy portale społecznościowe. Nie wiemy, z kim naprawdę mamy wtedy do czynienia. Osoba „poznana” w internecie może udawać rówieśnika, przysyłać wzruszające listy i deklaracje, a faktycznie być kimś zaburzonym czy prymitywnym. Może być przedstawicielem jakiejś sekty, dilerem narkotyków czy pedofilem. Rodzice powinni nauczyć dzieci zasady, że za pomocą internetu można podtrzymywać znajomości zawarte w świecie rzeczywistym, ale nie powinno się nowych znajomości w sieci rozpoczynać. 

Zadaniem rodziców jest precyzyjne określenie i egzekwowanie reguł korzystania z internetu, gdyż dziecko łatwo może się uzależnić, a wtedy izoluje się od świata zewnętrznego, nie chce chodzić do szkoły, życie zaś ogranicza do siedzenia przed komputerem. Gdy u dziecka pojawią się mechanizmy uzależnienia, wtedy samo sobie nie pomoże, a dobra wola już nie wystarczy. Należy się wówczas skonsultować ze specjalistą od uzależnień. Można zacząć od rozmowy z pedagogiem szkolnym. Czasem rodzicom nie pozostaje już nic innego, jak tylko usunąć z mieszkania komputer albo zlikwidować łącze internetowe. 

Poważnym zagrożeniem są portale społecznościowe, na których dzieci publikują wiele informacji na swój temat, a za punkt honoru stawiają sobie zdobycie jak największej liczby „znajomych”. Takie zjawisko jest nie tylko przejawem mody czy pragnienia, by nadążać za „duchem” czasu. Wynika ono z potrzeby komunikowania się z innymi ludźmi. Dzieci chcą być dostrzegane i doceniane przez otoczenie, chcą tworzyć więzi i uwalniać się z poczucia osamotnienia. Coraz młodsze osoby – nierzadko już uczniowie pierwszych klas szkoły podstawowej – spędzają wiele godzin dziennie przy komputerze i dokonują kolejnych, coraz bardziej banalnych wpisów na własny temat. Zaczynają żyć rytmem tych wpisów na swoim profilu oraz niespokojnym oczekiwaniem na czyjeś zainteresowanie i na reakcję choćby jednego z internautów. 

Dla wielu chłopców i – w jeszcze większym stopniu – dziewcząt obecność na portalach społecznościowych to niezdrowy sposób zaspokajania zdrowej potrzeby wychodzenia z samotności i tworzenia więzi. Wirtualne kontakty absorbują wychowanków, a przez to oddalają ich od kontaktów realnych, twarzą w twarz z konkretną osobą, której wartości moralne i sposób postępowania można osobiście obserwować i weryfikować. Nie mniej groźne bywają psychiczne i moralne zranienia, jakie mogą się pojawić, gdy dziecko myli portale internetowe z pamiętnikiem czy ze zwierzaniem się przyjacielowi. Coraz więcej dzieci umieszcza w internecie adresy, numery telefonów, prywatne zdjęcia czy wręcz intymne zwierzenia. Niemal zawsze znajdzie się ktoś, kto wykorzysta tę sytuację, by takiemu dziecku dokuczyć, by je wyśmiać, by nim manipulować lub aby je wciągać w toksyczne więzi.

Zagrożeniem jest też komentowanie przez innych bloga czy własnych stron internetowych. Wystawianie się na komentarze internautów nierzadko prowadzi dzieci do bolesnych rozczarowań, a nawet do załamań psychicznych. Dzieci narażają się wtedy na „oceny” i „komentarze” także takich rówieśników czy dorosłych, którzy nie radzą sobie z własnym życiem, są nieszczęśliwi albo uzależnieni i odwiedzają strony internetowe głównie po to, by komuś zadać ból. W wirtualnym świecie wpis narkomana, erotomana czy kogoś, kto odreagowuje swoje kompleksy albo niepokoje sumienia, liczy się podobnie jak wpis człowieka mądrego i dobrego. Kto ma prawdziwych przyjaciół w świecie realnym, ten nie pasjonuje się „znajomymi” z internetu. Zadaniem rodziców jest pomaganie dzieciom, by budowały przyjaźnie z rówieśnikami, z którymi mają osobisty kontakt. Sieć ma niewielkie znaczenie dla tych relacji międzyludzkich, które są prawdziwe i trwałe, czyli oparte na miłości, odpowiedzialności i wierności. Syn Boży przyszedł do nas w widzialnej – a nie wirtualnej! – postaci i na zawsze pozostał z nami w Eucharystii po to, byśmy wiedzieli, że nic innego nie nasyci serca człowieka, jak tylko bycie blisko innych osób oraz komunikowanie sobie miłości poprzez fizyczną obecność, a także takie słowa i czyny, których tu i teraz potrzebujemy. 

Przedruk z Don Bosko styczeń 2013
Proponowane pozycje do przeczytania:

Wyłącz zanim będzie za późno. Uzależnienie od komputera i internetu - Petra Schuhler, Monika Vogelgesang

Twoje dziecko nie musi byc tyranem - Michael Winterhoff